Otworzyłam oczy, lecz nadal stałam obok Rosesee i Johna. Do jasnej cholery, jak można się stąd wydostać?! Nagle usłyszałam kpiący śmiech.
- Myślałaś, że zaczniesz czegoś chcieć i to się stanie? Litości! Nie wiedziałam, że jesteś aż tak głupia. - Rosesee to powiedziała, a właściwie wysyczała. Jej słowa były przesiąknięte jadem. Aż się wzdrygnęłam.
- To może powiesz mi jak mam się uwolnić od twojego towarzystwa? - zapytałam z rozdrażnieniem. Poczułam się tak, jakbym była w pułapce, lecz przecież wcześniej sama chciałam tu przybyć.
- Och, to nie takie proste. Lecz chciałabym, żeby tak się stało. To ty możesz was stąd uwolnić . Niestety ja tu utknęłam. - moja dusza westchnęła zrezygnowana.
- Ja? Przecież nie umiem nas stąd wydostać! Pomóż mi! - co ona sobie myślała?
- Hmm... Zamknij oczy, zrelaksuj się i skup się mocno na swoim celu.
- Tylko tyle? - zasłużyłam tym na przewrócenie oczami przez Rosesee.
- To wbrew pozorom, nie jest takie proste. Najpierw całą swoją energię skieruj na to, żeby twój kochaś się stąd wydostał, a potem zrób to samo z tobą, wtedy trochę będę mogła ci pomóc. - jej słowa i uśmiech wskazywały na to, że jest dumna z tego, że jest tak dobrze poinformowana.
- A ty skąd wiesz tyle rzeczy na ten temat? - zapytałam podejrzliwie, na co ona wzruszyła ramionami.
- Nie jestem pewna. Po prostu to wiem. Od czasu kiedy stałaś się wampirem zdobyłam takie informacje. Pojawiły się znikąd. - nie jestem pewna czemu, ale jej wierzyłam.
Następny kwadrans wysyłałam duszę Johna do jego ciała, do rzeczywistości. A przynajmniej próbowałam, bo nic się nie działo.
- A nie mówiłam? To wcale nie jest takie proste. - zatriumfowała Rosesee.
- Wiesz co? Bardziej byłabyś pomocna milcząc. - posłałam jej złośliwą uwagę. Na twarzy mojej rozmówczyni przez chwilę widniał ślad złości, lecz szybko zniknął zastąpiony chytrym uśmieszkiem. Nie wiedziałam co go spowodowało, lecz dopóki milczała mi to pasowało. Jeszcze raz zaczęłam próbować.
Z transu wyrwał mnie okrzyk bólu John'a. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam przerażającą scenę. John palił się żywcem, a jadowity uśmieszek Rosesee potwierdzał, że to jej sprawka. W wampirzym tempie podbiegłam do niej, wywaliłam ją na ziemię i przygniotłam własnym ciałem.
- Czyś ty oszalała?! Natychmiast przestań! - zasyczałam złowrogo. Patrzyłam na nią tak intensywnie, jakby moje spojrzenie mogło ją zabić. Chciałam, aby to ona cierpiała zamiast mojego ukochanego. I, choć to niemożliwe, moja prośba się spełniła. Rosesee zapłonęła żywym ogniem. Zeskoczyłam z niej, a moje oczy napawały się widokiem cierpienia wyrytego na jej twarzy. Zaś moje uszy delektowały się przenikliwym wrzaskiem pełnym cierpienia. Czułam w sobie moc. Czułam, że mogę to kontrolować.
- Masz za swoje suko. - mruknęłam z zadowoleniem.
- Przestań! Rose! Proszę, przestań! Nie jesteś sadystką!- John krzyczał coraz głośniej. Miałam wrażenie, że już od dłuższej chwili próbuje zwrócić moją uwagę, ale dla mnie liczył się tylko widok cierpiącej mojej duszy. No właśnie... To jest moja dusza, co ja wyprawiam?! Czy to będzie miało na mnie jakiś wpływ?
- Co? - zawarczałam do John'a. Na szczęście nie odniósł poważnych obrażeń. - A może właśnie jestem sadystką?! - Jego mina była jakaś dziwna, jakby się mnie bał... - Przepraszam. - bąknęłam.
Tym razem nie miałam problemów z koncentracją. Już po kilku sekundach 'zdjęłam' ogień z Rosesee i wysłałam duszę John'a do jego ciała. Teraz byłam tylko ja z wkurzoną moją duszą... Jej skóra w połowie była spalona, spadały z niej zwęglone kawałki. Jej włosy to była istna katastrofa, ale najbardziej przerażające były jej oczy. Były krwistoczerwone, pałały nienawiścią. Najgorsze, że ta nienawiść była skierowana we mnie.
- To ja się pożegnam. Mam nadzieję, że już się nie zobaczymy. - powiedziałam z udawaną pewnością siebie.
- Ja też mam taką nadzieję, ale nie myśl, że będziesz ode mnie wolna.- zdążyłam usłyszeć jej słowa, zanim ogarnęła mnie nicość i otworzyłam oczy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć, pamiętacie mnie? :) Pewnie już nie... :( Dosyć długo tu nie wchodziłam, nie udzielałam się też na waszych blogach... Za to wszystko bardzo was przepraszam. Gdybym powiedziała, że w ogóle nie mam czasu, to byłoby kłamstwo. Przecież były ferie i weekendy... Po prostu nie miałam ochoty, a nauka nie zajmowała mi całego wolnego czasu, tylko większość. Teraz jestem w 6 klasie. W środę mam testy językowe do specjalistycznego językowego gimnazjum... 4 kwietnia mam test szóstoklasisty... DO tego przygotowuję się do dwóch konkursów... Jakoś wątpię, żebym miała czas. Postanowiłam więc, że jednak nie będę prowadziła tego bloga. Opublikowałam tylko ten rozdział, napisałam go dosyć dawno, ale chciałam dodać coś więcej. Oczywiście nadal będę odwiedzała wasze blogi, ale teraz mam duuuuże zaległości, które postaram się uzupełnić w maju albo nawet w czerwcu. :) Może jeszcze w wakacje zacznę jakieś nowe opowiadanie, kto wie... :) Ale na razie nie mam nic takiego w planach.
Nie gniewacie się na mnie?
PS: Kiedyś zorganizowałam konkurs na najlepsze opowiadanie. Nie rozstrzygnęłam go, przybyło mało opowiadań. Zaraz postaram się je znaleźć i dodam je w zakładce "Konkursy". :)