John wszystko mi utrudniał! Dawał mi mnóstwo sukienek do przymierzenia(co bardzo lubię robić), ale kiedy pokazywałam mu się w nowym stroju, to znowu widziałam to uczucie - miłość. Ugh! Niech on z tym skończy! Ja go nie kocham!
- I jak? - Zapytałam John'a, prezentując się w pięknej, biało-różowej sukience.
- Pięknie. - Odpowiedział, znów patrząc się tym cholernym wzrokiem! Wróciłam do przymierzalni i przez strój, który miałam przymierzyć, zupełnie zapomniałam o John'ie. Patrzyłam i oniemiałam z zachwytu. Na wieszaku przede mną wisiała biała sukienka, przyozdobiona czarnymi cekinami, które układały się w piękny wzór, tak jakby tańczyły. Do tego John przygotował mi czarne bolerko i śliczną, czarną torebkę, która idealnie pasowała do całego stroju. Zaczęłam się szybko w nią przebiarać, a gdy skończyłam wyszłam, aby pokazać się John'owi. Teraz patrzył na mnie inaczej niż przed chwilą. Było w jego oczach więcej, tej cholernej, miłości. Widziałam, że jestem dla niego piękna.
- Co o tym sądzisz? - Zapytałam, choć już wiedziałam.
- Oszałamiająco. - Powiedział. - Kupię ci tę sukienkę, to będzie prezent ode mnie.
- Co? Nie, sama za wszystko zapłace. - Powiedziałam zakłopotana i spojrzałam w dół na swoje czarne szpilki. John podszedł do mnie i delikatnie złapał mnie za rękę. Zerknęłam w jego złote oczy.
- Proszę, pozwól mi, zrobić sobię prezent. Ta sukienka, to będzie idealny podarunek dla ciebie. - Poprosił.
- Dobrze. - Powiedziałam i odwróciłam wzrok. Nie lubiłam, gdy ktoś dawał mi jakieś prezenty, nawet na urodziny. Wolałam dawać komuś prezent i patrzeć jak się cieszy. Teraz zeszłam na złą drogę czy co? Cholera!
Weszłam do przymierzalni i przebrałam się w swoje ciuchy. Na ręce wzięłam trochę sukienek, a resztę dałam John'owi. Miałam zamiar wszystko kupić, trochę dużo tego było... Poszliśmy do kasy i wyszło, że trzeba zapłacić 1996$. Ucieszyłam się, bo miałam przy sobie dwa tysiące. Już miałam płacić, gdy John podał pieniądze kasjerce. Popatrzyłam się na niego ostrym wzrokiem, ale on chyba tego nie zauważył. Wzieliśmy zakupy i poszliśmy schować je do auta. Wyciągnęłam kase i dałam mu ją do ręki.
- A to za co? - Zapytał zdziwiony.
- Za sukienki.
- Nie ma mowy. Mówiłem ci, że to prezent. - Popatrzałam na niego wściekłym wzrokiem, gdy wręczał mi pieniądze.
- Mówiłeś, że prezentem jest jedna sukienka! Masz tę forsę. - Dałam mu ją do ręki, ale on był szybszy i w niemożliwie szybkim dla człowieka tempie, oddał mi pieniądze.
- Te wszystkie sukienki potraktuj jako prezent ode mnie. Ta kasa jest twoja - Powiedział i się uśmiechnął.
- Ale ja nie lubię prezentów. - Wymamrotałam wściekle. Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Zauważyłam człowieka bez jednej nogi, który siedział na wózku inwalidzkim i pięknie grał na gitarze.
- Poczekaj tu. - Powiedziałam do John'a, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Podeszłam do tego pana i wręczyłam mu dwa tysiące. Uśmiechnęłam się.
- Ładnie pan gra. To są pieniądze dla pana. - Powiedziałam miło, gdy on spojrzał na mnie z niedowierzeniem i szczęściem.
- Dziękuję panienko za ten hojny dar. Chciałabyś, żebym coś zagrał dla ciebie?
- Będę zaszczycona. - Byłam przepełniona szczęściem, gdy widziałam jak ten biedny mężczyzna się cieszył. Zaczął grać, a ja wsłuchiwałam się w każdą nutę. Teraz grał cudowną melodię, która była przepełniona dobrem, szczęściem i pięknem.
- Ta muzyka przypomina mi ciebie. - Szepnął mi do ucha John, który niewiadomo kiedy się zjawił. Spojrzałam na niego i obdarzyłam go uśmiechem. Czy ja byłam dobra, szczęśliwa i piękna? Może i tak, ale na pewno nie do końca.
Kiedy dźwięki ucichły zaklaskałam, a wraz ze mną John i kilka przechodniów.
- Dziękuję panu. - Podeszłam do inwalidy i go przytuliłam.
- Nie ma za co panienko. To ja mam za co dziękować. Jeszcze raz panience dziękuję. - powiedział i obdarzył mnie pięknym, szczerbatym uśmiechem.
- Chcesz pójść do KFC? - Zapytał mnie John, gdy odchodziliśmy w akompaniamencie cudnej melodii.
- Tak, trochę zgłodniałam. - Przyznałam się i zaczęłam rozmyślać o smakowitych przysmakach.
Przeszliśmy przez tłum ludzi i w końcu dotarliśmy do KFC. Tak jak myślałam była gigantyczna kolejka.
- Hmm... John, może staniesz w kolejce i zamówisz mi cheeseburgera? Ja w tym czasie pójdę do toalety. - Zapytałam, niepewna czy w ogóle znajdę ją w tym tłumie.
- Oczywiście. Tylko uważaj. - Ostrzegł mnie. Wiedziałam, że chodzi mu o Gwen i Peter'a i innych podobnych ludzi. W odpowiedzi kiwnęłam głową i zniknęłam w tłumie ludzi.
Po długich poszukiwaniach w końcu odnalazłam toaletę. Załatwiłam swoje ludzkie potrzeby i poprawiłam makijaż.
- Może być, jestem gotowa. - Mruknęłam do siebie i znowu weszłam w tłum. Tym razem droga powrotna była dłuższa. Rozglądałam się w około i zobaczyłam... Ericka! Podskoczyłam w zaskoczeniu. On na mnie patrzył! Przeszywał wzrokiem od stóp do głów. Potem zasłonili go inni ludzie, spieszący do sklepów. Szybko poszłam do KFC, gdzie zastałam John'a siedzącego przy stoliku. Usiadłam obok niego.
- Już jestem. Dzięki.- Powiedziałam i żeby ukryć czułam szybko się uśmiechnęłam, ale wyszedł mi tylko jakiś grymas, więc wzięłam cheeseburgera i zaczęłam jeść.
- Coś się stało? Jesteś jakaś rozkojarzona.- Zapytał zaniepokojony John.
- Nie, nic się nie stało. Po prostu trochę się denerwuję z powodu..no wiesz, przemiany... - Postanowiłam skłamać. Dokończyłam cheeseburgera i wstałam. - Idziemy?
- Tak. - Odpowiedział John i próbowaliśmy przedostać się do wyjścia.
Po 10 minutach jazdy, weszliśmy do ciepłego domu. Podczas jazdy rozmawialiśmy, a na szczęście John nie poruszył żadnego niebezpiecznego tematu.
- Naprawdę chcesz się przemienić w wampira? - Zapytał John.
- Tak, teraz. Obiecałeś, że dzisiaj. - Powiedziałam uparcie.
- Dobrze, więc poczekaj chwilę, a ja wszystko przygotuję. - I zanim odpowiedziałam, jego już nie było, ale zostawił za sobą podmuch wiatru. Wow! Mam nadzieje, że też tak będę umiała, gdy stanę się wampirem. Nagle John się pojawił z dwoma strzykawkami. Spojrzałam na niego pytająco.
- W jednej strzykawce jest morfina, a w drugiej mój jad. - Powiedział patrząc z zakłopotaniem.
- Ok, to rób co do ciebie należy. - Powiedziałam nerwowo. Próbowałam ukryć drżenie rąk, niestety nieskutecznie. John podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam zdziwiona.
- Zaniosę cię do łóżka, na którym odbędzie się przemiana. Trzymaj się mocno. - Polecił i sekundę później już byłam w nieznanym mi pokoju. To pewnie jeden z tych na dole. Ściany były pomalowane na zielono, a sufit na biało. Było tu biurko, szafa, drugie drzwi (pewnie od łazienki), okno i bladozłota firanka. A najważniejsze było łóżko, które było dwuosobowe, a pościel na nim była biało-czarna. John położył mnie na łożu.
- Jesteś gotowa? - Zapytał, a w jego oczach widziałam mieszane uczucia. To mnie zmobilizowało.
- Jestem gotowa. - Zdecydowałam i "operacja: przemiana" się rozpoczęła.
------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;) Już myślę nad kolejnym rozdziałem, który dodam w przyszłym tygodniu :D
Pewnie niektórzy zobaczyli, że jest nowy wystrój bloga... Szablon jest piękny (co zawdzięczam Rowindale z malach-tow), ale wydaje mi się, że nie pasuje do wystroju tego bloga, więc w najbliższej przyszłości poszukam czegoś odpowiedniego :D
Piszcie w komentarzach, co myślicie o tym wystroju ;)
PS: W komentarzach w poprzednim rozdziale prawie wszyscy pisaliście, że zdziwiło was, że Rosemare nie domyśliła się, że nowy chłopak Samy jest czerwonookim wampirem. Teraz wam to wyjaśnię: Rose nie skojarzyła faktów, bo za mało wiedziała o wampirach i dopiero co się wprowadziła do John'a i co innego zaprzątało jej myśli. :D
PS.2: Zachęcam do głosowania w nowej ankiecie z prawej strony. ;D
Super Rozdział :D Podoba mi się :D Pozdrawiam i zapraszam do Mnie :D Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńRozdział straasznie mi się podobał ^^ Mam nadzieję , że ich miłość niedługo rozkwitnie.. ; dd Jestem ciekawa , jak Rose poradzi sobie po przemianie .
OdpowiedzUsuńŚliczny szablon !. Mi tam pasuje . ;p
;*
Rozdział mi sie bardzo podoba. ; ))
OdpowiedzUsuńA szablon jest śliczny i możesz go zostawić ^^
Rozdział jest świetny . .Nie mogę sie doczekać, kiedy skończy sie przemiana i tego kiedy ich miłosć rozkwitnie. .
OdpowiedzUsuńA co do szablonu jest supeer .Zostaw goo . .;D
U mnie NN . .
UsuńZapraszam ..
http://wieczne-opowiadanie.blogspot.com/
Rozdział naprawdę świetny i dłuższy od poprzednich, co bardzo mnie cieszy. Przyjemnie się czytało, chociaż wolałabym, żeby John nie wprowadzał jadu do organizmu za pomocą strzykawki, a swoich kłów ;)
OdpowiedzUsuńYeah! Rose będzie wampirem. ;d Już nie mogę się tego doczekać!
OdpowiedzUsuńale fajnie rose juz niedlugo bedzie wampirem!!!!
OdpowiedzUsuńkoczam twoj nowy wyglad moglabys mi napisac punk za punkten dokladnie co zrobilas zeby tak swietnie wygladal, dziek z wyprzedzeniem <3
Bardzo ładny wygląd bloga. :)
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było, ale małe zamieszanie w moim życiu i brak czasu. Nadrabiam zaległości. :)
A rozdział: fajny. Rose wampirem? Myślałam, że to nie nastąpi... nie wiem dlaczego. :)
Pozdrawiam!
Zapraszam na czwarty rozdział na: life-on-manhattan.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI na całkiem nowy blog: slodkieslowka.blogspot.com
Serdecznie zapraszam. :)
Właśnie, zapomniałam. :) Jakbyś mogła mnie informować o nowym rozdziale w zakładce SPAM, która jest prawie na każdym moim blogu. :)
OdpowiedzUsuńW razie, co podaję link: xcarrotsx.blogspot.com
Tak jest zakładka Linki, SPAM. :)
Pozdrawiam!
Pojawił się pierwszy rozdział na: slodkieslowka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam na nn u mnie
OdpowiedzUsuńU mnie NN . .
OdpowiedzUsuńZapraszam . .:D
http://wieczne-opowiadanie.blogspot.com/